Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/134

Ta strona została skorygowana.

grali dalej. A jednak tak było. Żniwiarze zwolna powracali do pracy, a niańka obdzieliwszy klapsem starszego malca poczęła pchać wózek pod górę.
Zbiegłem na dół po schodach i przez otwarte drzwi sieni dosłyszałem głosy moich towarzyszy, którzy stojąc na podwórzu, winszowali sobie radośnie. O jakeśmy sobie ściskali dłonie! a pani Challenger uściskała nas wszystkich, poczem rzuciła się w ramiona swego niedźwiedziowatego męża.
— Ależ oni nie mogli spać! — zawołał lord John. — Tam do licha, Challenger, nie wmówisz we mnie, że ci ludzie ze szklanemi oczyma, sztywnymi członkami i tym okropnym grymasem na twarzy, poprostu spali!
— Mógł to być stan, który zwie się katalepsją — objaśnił Challenger. — Dawniej ludzie nie umieli zdać sobie sprawy z tego wypadku i brali go za śmierć. Podczas trwania katalepsji puls ustaje, oddech zanika, bicie serca jest niedostrzegalne — faktycznie jest ta śmierć, ale śmierć chwilowa. Nawet najgłębszy umysł — tu przymknął oczy i przełknął ślinę — nie zdołałby przewidzieć takiego ogólnego stanu katalepsji.
— Możesz to nazwać katalepsją — zauważył Summerlee — ale słowo to pozostanie czczą nazwą, o treści całego zajścia wiemy równie mało, jak o truciźnie, która je wywołała. Najwyżej możemy po-