Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/136

Ta strona została skorygowana.

— Tak, Austin.
— I w banku były miljony funtów sterlingów, a wszyscy urzędnicy spali?
— Tak jest, Austin.
— A mnie z państwem nie było! — szepnął z żalem i powrócił do obmywania samochodu.
Naraz żwir zaskrzypiał pod kołami, stara dorożka zatrzymała się przed willą Challengera; wyskoczył z niej młody człowiek, a po chwili służąca, potargana i nawpół przytomna, jakgdyby tylko co zbudziła się z głębokiego snu, przyniosła na tacy bilet wizytowy.
Challenger, spojrzawszy nań, zasapał złowrogo, a ciemne włosy, zdawały mu się podnosić na głowie.
— Dziennikarz! — warknął, poczem dodał z pobłażliwym uśmiechem. — Nic to zresztą dziwnego, że cały świat śpieszy dowiedzieć się, co ja sądzę o tych wypadkach.
— Wątpię, aby dziennikarz przybył w tym celu — zauważył Summerlee — jechał w tę stronę jeszcze przed katastrofą.
Spojrzałem na bilet: „James Baxter, korespondent Londyński „New York Monitor“.
— Przyjmie go pan? — spytałem.
— O nie.