Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/137

Ta strona została skorygowana.

— Doprawdy, Jerzy, powinieneś być uprzejmiejszym i wyrozumialszym dla innych. Przecież przejścia tych ostatnich dni powinny były czegoś cię nauczyć.
Mruknął coś i potrząsnął swoją wielką głową.
— Zjadliwe plemię! Nieprawdaż Malone. Najgorszy chwast współczesnej cywilizacji, rozkosz plotkarzy i hańba ludzi, mających poczucie własnej godności. Kiedyż to prasa odezwała się dobrem słowem o mnie?
— A kiedyż pan zwrócił się do nich z dobrem słowem? — odparłem. Ten cudzoziemiec przyjechał specjalnie, aby widzieć się z panem, jestem przekonany, że zdobędzie się pan na trochę uprzejmości.
— Dobrze, dobrze — zamruczał — ale pan chodź ze mną i gadaj. Stanowczo protestuję przeciwko takiemu nachodzeniu mojego domu.
Mrucząc i wyrzekając potoczył się za mną, jak zirytowany, groźny brytan.
Fertyczny młody amerykanin natychmiast wyciągnął notatnik i przystąpił do celu swojej wizyty.
— Pozwoliłem sobie przyjechać — rzekł — gdyż społeczeństwo amerykańskie interesuje się ogromnie tem niebezpieczeństwem, które, według pańskiego zdania, zagraża światu.