Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/138

Ta strona została skorygowana.

— Nic nie wiem o żadnem niebezpieczeństwie, któreby w danej chwili groziło światu — oburknął Challenger.
Dziennikarz spojrzał nań ze zdziwieniem.
— Miałem na myśli możliwość dostania się naszej planety w kręgi zatrutego eteru.
— Nie lękam się tego obecnie — rzekł Challenger.
Dziennikarz zdawał się bardziej jeszcze zdumionym.
— Pan jest profesorem Challenger, nieprawdaż? — spytał.
— Tak jest, to moje nazwisko.
— W takim razie nie pojmuję, jak może pan mówić, że niebezpieczeństwo nie istnieje. Powołuję się na pański własny list, podpisany pańskiem nazwiskiem i wydrukowany w dzisiejszym, porannym numerze „Times’a“.
Teraz Challenger zdumiał się z kolei.
— W dzisiejszym porannym numerze? — powtórzył — ależ „Times nie wyszedł dzisiaj wcale.
— Nie zaprzeczy pan chyba — zaprotestował uprzejmie Amerykanin, — że „Times“ jest dziennikiem. I wyciągnął gazetę z kieszeni kamizelki. — Oto list, o którym wspominam.