Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/19

Ta strona została skorygowana.

dziwaczne; ale profesor Challenger nie należał do ludzi, których polecenia pozwoliłbym sobie lekceważyć. Kto wie — rozważałem — czy nie chodzi tu o jakie doświadczenie chemiczne, lub może... Ale zastanowienie się nad przyczyną otrzymanego rozporządzenia nie należało bynajmniej do mnie; miałem go tylko wypełnić. Ponieważ pozostawała mi blisko godzina do odejścia pociągu, więc zawołałem taksometr i kazałem się wieść na Oxford street do Towarzystwa Dostawy Tlenu, którego adres wyszukałem w książce telefonicznej.
Gdy, przybywszy na miejsce, wyskoczyłem z auta, na chodniku ukazało się dwóch służących, dźwigających żelazny cylinder, który nie bez trudu poczęli ładować na stojące w pogotowiu auto. Tuż za nimi szedł starszy jakiś pan, gderając i dając im wskazówki niemiłym, zgryźliwym tonem. Obrócił się ku mnie, i natychmiast z tych ostrych rysów i krótkiej koźlej bródki, poznałem mego dawnego, zawsze jednako uszczypliwego towarzysza, profesora Summerlee.
— Co! — krzyknął — nie przypuszczałem, aby i pan otrzymał równie niedorzeczny telegram o tlen?
Pokazałem mu moją depeszę.
— No, no! I ja otrzymałem taką samą, i jak pan widzi zastosowałem się do niej, aczkolwiek