Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/22

Ta strona została skorygowana.

ubranego w bronzowy, sportowy garnitur. Czekał na nas, a jego wyraziste rysy i przenikliwie, a zarazem takie dobre oczy — rozjaśniły się radością na nasz widok. Siwizna przyprószyła nieco jego kasztanowate włosy, a czas wyżłobił swym dłutem głębsze brózdy na jego czole, był to jednak zawsze ten sam lord John, najmilszy towarzysz dawnych przygód.
— Hallo, Herr Professor! Hallo, młodzieńcze! zawołał zbliżając się ku nam.
Wybuchnął śmiechem ujrzawszy dwa cylindry tlenu na wózku naszego tragarza.
— A więc i wyście kupili tego towaru! — zawołał — mój ładunek jest już w wagonie. Powiedzcie mi o co to chodzi naszemu poczciwcowi?
— Czytał pan jego list w „Times“ co? spytałem.
— Jaki list?
— Głupstwa, banialuki! — ostro odezwał się Summerlee.
— Moim zdaniem tlen ten jest w ścisłym związku z przypuszczeniami, wyrażonemi w liście — zaopinjowałem.
— Głupstwa, banialuki! — powtórzył znów Summerlee z niczem nieusprawiedliwioną gwałtownością.