Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/49

Ta strona została skorygowana.

dliwymi bakcylami. Ogrodnik oblewa je płynem dezynfekcyjnym. Może chce oczyścić winogrona, może chce wyhodować na nich inny, mniej szkodliwy bakcyl. Bądź co bądź zanurza je w truciźnie i bakcyl znika. Otóż, zdaniem moim, nasz Ogrodnik poczyna tak zanurzać cały system solarny, a te drobniutkie ludzkie bakcyle, znikomy pyłek, który szamotał się i rzucał się na powierzchni ziemi w jednej chwili zostaną z niej zmiecione.
Znowu zapanowało milczenie, które przerwał ostry dzwonek telefonu.
— Otóż i jeden z naszych bakcyli wzywa pomocy — rzekł Challenger z posępnym uśmiechem — zaczynają już sobie ludzie zdawać sprawę, że istnienie ich nie jest głównym zadaniem wszechświata.
Wyszedł na parę chwil z pokoju. Przypominam sobie, że w czasie jego nieobecności żaden z nas nie wyrzekł ani słowa; sytuacja nie potrzebowała wyjaśnień ani komentarzy,
— Telefonował lekarz naczelny z Brighton — rzekł Challenger powróciwszy — dla jakichściś przyczyn niedomaganie rozwija się szybciej nad brzegiem morza. Jesteśmy więc w szczęśliwem położeniu dzięki temu, że znajdujemy się na siedemset stóp od jego powierzchni. Ludzie dowiedzieli się, oczywiście na skutek owego listu w „Times’ie“, że