Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/56

Ta strona została skorygowana.

nych trucizną, co się jednak tyczy przerażenia, jakiem pana napawa myśl o śmierci ogólnej — pozwolę sobie twierdzić, iż jest ono nieco przesadne. Gdyby pan płynął przez morze, sam jeden, w wątłej łódeczce, do nieznanego celu, nie mógłby się pan obronić przygnębieniu. Samotność i niepewność obezwładniałyby pana, ale gdyby pan odbywał tę samę podróż na dobrym statku, na pokładzie którego znajdowaliby się wszyscy bliscy panu, to czułby pan, że bez względu na niepewność celu, czeka was wspólny i jednaki koniec. Śmierć poszczególnej jednostki może być straszna, ale umrzeć wraz z całą ludzkością, umrzeć bez cierpień, tak jak to zdaje się mieć miejsce, — nie jest wcale, zdaniem mojem, przerażające. Przeciwnie zgodziłbym się raczej, że strasznem byłoby przeżyć wszystko, co wielkie, mądre i piękne.
— Cóż więc radzisz począć? — zapytał Summerlee, zgadzając się widocznie tym razem z twierdzeniem swego uczonego kolegi.
— Radzę zjeść śniadanie — odparł Challenger, na odgłos rozbrzmiewającego w całym domu gongu — omlety, które robi nasza kucharka są tak pyszne, że jedynie robione przez nią kotlety mogą im dorównać. Miejmy nadzieję, że zaburzenia kosmiczne w niczem nie wpłynęły na jej talenta. Musimy również wspólnemi siłami uratować od nędznej za-