Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/58

Ta strona została skorygowana.

ka krytyka Summerlee podniecała dysputę obydwu uczonych, z której zaśmiewaliśmy się, lord John i ja, podczas gdy pani Challenger, opierając rękę na ramieniu męża, łagodziła wybuchy jego porywczości. Życie, śmierć, przeznaczenie — oto były tematy tej wiekopomnej rozmowy, tematy tem bliższe, że w miarę jak upływał czas, dziwnie podniecenie mego umysłu i drżenie członków dawało mi odczuwać niewidzialne i powolne lecz stałe przybliżenie śmierci. Raz lord John zakrył niespodzianie ręką oczy, a raz znów Summerlee zachwiał się na krześle. Każdy łyk powietrza, któryśmy wciągali, przepojony był nieznaną trucizną, a jednak czuliśmy się spokojni i szczęśliwi. Wreszcie Austin podał nam papierosy i chciał już oddalić się do kuchni, gdy Challenger zwrócił się do niego:
— Austin! — zawołał.
— Słucham pana.
— Dziękuję wam za wierną służbę.
Przelotny uśmiech przemknął po suchej twarzy służącego.
— Spełniłem mój obowiązek, proszę pana.
— Spodziewam się dzisiaj końca świata, Austin.
— Dobrze, proszę pana, a o której godzinie?
— Nie umiem określić tego. Prawdopodobnie przed wieczorem.