Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/60

Ta strona została skorygowana.

siebie, to czuję wyraźnie, że jestem czemś zbyt silnem, aby przemienić się w li tylko materjalne składniki, trochę prochu, trochę wody. Tutaj — dodał, uderzając kosmatą pięścią w potężne czoło — tutaj jest coś, co związane jest z materją, ale nie należy do niej — coś, co potrwa i czego śmierć nie zwycięży.
— Skoro mówimy o śmierci — wtrącił lord John — to choć jestem chrześcijaninem, jednak ogromnie zrozumiałym jest dla mnie ten zwyczaj naszych przodków zabierania ze sobą do grobów siekier, łuków, strzał, tak jakgdyby gotowali się po śmierci do takiegoż samego trybu życia. Doprawdy, myślę — tu spojrzał na nas z pewnym rodzajem zawstydzenia — że czułbym się raźniej, gdybym zabrał w tę nową drogę mój poczciwy Expres 4,50, i tę drugą strzelbę, tę krótszą, z rzeźbioną kolbą, no i do tego ze dwie paczki naboi. Ot fantazja szaleńca. Co pan o tem powie, Herr Professor?
— Skoro pyta pan o moje zdanie — odparł Summerlee — to powiem, że uważam to za dość nieszkodliwy nawrót ku umysłowości Wieku Kamiennego lub nawet wcześniejszej epoki. Co do mnie, to należę do XX wieku i chciałbym umrzeć jak prawdziwy ucywilizowany człowiek. Nie sądzę, abym bardziej od was lękał się śmierci, jestem już bowiem wiekowym człowiekiem i, tak czy inaczej mam