Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/69

Ta strona została skorygowana.

— Czy to pan, panie Malone? — pytał tak dobrze znany mi głos — straszne rzeczy dzieją się w Londynie. Na miłość boską niech pan poprosi profesora Challengera, aby coś poradził.
— Profesor Challenger nie może tu nic poradzić — odparłem — zdaniem jego klęska jest ogólną i nieuniknioną. Mamy tu trochę tlenu, ale to może jedynie o parę godzin przedłużyć nasze życie.
— Tlen! — powtórzył gasnący głos. — Niepodobna już się weń zaopatrzyć. Od dzisiejszego rana wytwórnia tlenu była wprost oblężoną; połowa naszej redakcji leży bez zmysłów. Co do mnie, to mam wrażenie jakgdyby mnie przygniatał jakiś straszny ciężar; z okna widzę ludzi leżących pokotem na Fleet Street. Cały ruch uliczny jest wstrzymany. Sądząc z ostatnich wiadomości cały świat...
Głos jego stopniowo zamierał, aż nagle się urwał; w chwilę potem usłyszałem jakiś stłumiony, ciężki szmer, jakgdyby głowy opadającej na biurko.
— Panie Mc Ardle — zawołałem — panie Mc Ardle!
Nie było odpowiedzi; odkładając słuchawkę wiedziałem, że już nigdy nie usłyszę głosu mego szefa.
W tej chwili właśnie, gdym odchodził od telefonu, trucizna objęła i nas; sprawiało to takie wraże-