Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/71

Ta strona została skorygowana.

wanie, niczem olbrzymi żuk, a po chwili usłyszałem cichy syk uchodzącego tlenu. Challenger odetchnął dwa czy trzy razy głęboko, a płuca jego pracowały jak miechy, gdy wciągał życiodajny gaz.
— Działa! — zawołał radośnie — przewidywania moje się sprawdziły!
Zerwał się znów na nogi, zwinny i silny; niosąc cylinder z tlenem podbiegł ku żonie i zwrócił kran z gazem ku jej twarzy. Po paru sekundach westchnęła, poruszyła się i usiadła. Wówczas profesor zwrócił się ku mnie, a ja poczułem jak życie znów zaczyna pulsować w mych arterjach. Wiedziałem, że jest to jedynie nieznaczne odwleczenie końca, jednak każda godzina tego istnienia, które zdajemy się nieraz tak lekceważyć, nabrała dla mnie niewypowiedzianej wagi. Nigdy nie doznałem takiego uczucia radości jak w chwili, gdym wciągał tę odżywczą falę życia. Ciężar spadł mi z piersi, rozluźniła się obręcz, ściskająca czoło, a uczucie spokoju i leniwego, pełnego rozkoszy, zadowolenia owładnęło mną całym. Leżąc, przyglądałem się, jak pod wpływem tego samego lekarstwa, ożył Summerlee i jak lord John, zażywszy go z kolei, podniósł się i podał mi rękę do powstania. Challenger tymczasem podniósł swą żonę i położył ją na szeslongu.
— Och Jerzy — rzekła, biorąc go za rękę — czemużeś wrócił mnie do życia! Wrota śmierci są