Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/76

Ta strona została skorygowana.

gramowych godzin. To też osobiście uważałbym skrócenie tych godzin, choćby tylko o minutę, za okoliczność nader opłakaną.
— Podzielam w zupełności to zdanie — rzekł Summerlee.
— Zdecydowane jednogłośnie — powiedział lord John. — Na honor, otóż i ten biedak szofer pański leży na podwórzu zupełnie nieprzytomny. Gdyby tak skoczyć po niego i przynieść go tutaj?
— Byłoby to kompletne szaleństwo — zawołał Summerlee.
— Może to i racja — zgodził się lord John. — Już zapóźno, aby mu pomóc, więc tylko rozproszylibyśmy nasz tlen po całym domu i kto wie, czybyśmy wogóle powrócili z życiem. Spójrzcie no na te ptaki pod drzewami.
Przysunęliśmy cztery krzesła do długiego niskiego okna, pani Challenger pozostała na szeslongu. Potworna i śmieszna myśl przemknęła mi przez głowę, a ciężkie powietrze pokoju przyczyniło się może do wywołania tego chorobliwego wrażenia: zdawało mi się mianowicie, że z pierwszych rzędów krzeseł przyglądamy się wszyscy czterej ostatniemu aktowi wszechświatowej tragedji.
Tuż przed nami znajdowało się niewielkie podwórko, a w niem stał napół oczyszczony automobil.