Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/79

Ta strona została skorygowana.

raźnie, że ilość tlenu w powietrzu jest normalną i że to eter uległ zmianie. Patrzcie, oto płomienie na szczycie Crowboraugh. To budynek klubowy, jeśli się nie mylę. Zegar kościelny wybija godzinę; fakt, że mechanizm, stworzony ręką ludzką, przeżył swoich twórców, dałby niemały powód do refleksji naszym filozofom.
— Na honor — krzyknął lord John, zrywając się w podnieceniu z krzesła — co znaczą te kłęby dymu? Ależ to pociąg!
Usłyszeliśmy turkotanie pociągu, a po chwili ukazał się on naszym oczom, sunąc z niezwykłą, jak mi się zdawało szybkością. Skąd przybył, dokąd zmierzał, nie mieliśmy najmniejszego pojęcia. Przebycie jakiejkolwiek wogóle przestrzeni mógł zawdzięczać jedynie cudowi; ale danem nam było widzieć okropny koniec tej podróży: na linji stał pociąg towarowy, naładowany węglem. Serce nam się ścisnęło z przerażenia na widok expresu, biegnącego po tych samych szynach. Zderzenie się było straszne. Lokomotywa i wagony zmieniły się w jedną masę strzaskanego drzewa i pogiętego żelaza. Czerwone języki ognia poczęły migać wśród tych szczątków, aż wreszcie objęły je jednym płomieniem. Przez dobre pół godziny siedzieliśmy bez słowa, urzeczeni tym strasznym widokiem.