Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/80

Ta strona została skorygowana.

— Biedacy! — szepnęła wreszcie pani Challenger, ściskając febrycznie ramię męża.
— Pasażerowie tego pociągu, kochanie, byli również nieczuli jak te węgle, o które się rozbili, lub ta masa, w którą się teraz zamienili — odparł profesor, głaszcząc pieszczotliwie rękę żony — pociąg ten, opuszczając stację Victoria był pociągiem żywych, ale śmierć go prowadziła i śmierć w nim się rozsiadła na długo jeszcze zanim wypełniło się jego przeznaczenie.
— Na całym świecie dzieje się to samo — zauważyłem, a przed oczyma mej wyobraźni zarysowała się niepojęta rzeczywistość — ileż to statków pływać będzie po morzach, dopóki ogień nie wygaśnie pod ich kotłami lub dopóki nie osiądą na jakiej ławicy. Wiatr będzie pędził w tę lub inną stronę żaglowce z ich ładunkiem martwych marynarzy, dopóki nie połamią się ich maszty, nie zgniją spoidła, a one same nie pogrążą się w wodzie. Może przez całe stulecie jeszcze Atlantyk usiany będzie takiemi szczątkami.
— A górnicy w kopalniach! — rzekł Summerlee z niemiłym chichotem. — Jeśli kiedykolwiek geologowie znów ukażą się na świecie, utworzą sobie zdumiewające teorie o istnieniu człowieka wśród pokładów węgla.