Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/91

Ta strona została skorygowana.

nigdy czytać nie będzie, uważam za spowiedź człowieka, stojącego tak blisko tych zaświatów, w jakie wkroczyli wszyscy mu podobni, że już niemal umarłego. I czuję jak mądrem było zdanie Challengera, iż prawdziwa tragedja polegałaby na przeżyciu wszystkiego co piękne, wzniosłe i szlachetne. Ale niebezpieczeństwo to nam nie zagraża; tlen w drugim cylindrze już jest na wyczerpaniu. Czas, jaki nam pozostaje do życia, możemy obliczyć co do minuty.
Przed chwilą Challenger uraczył nas odczytem; był przytem tak podniecony, że rzucał się i pienił, jakgdyby miał do czynienia z zastępami swych dawnych oponentów w Queen’s Hall. Trzeba przyznać, że miał przed sobą dziwne audytorjum: żonę, gotową zgodzić się na wszystkie jego twierdzenia, ale niebardzo zdającą sobie sprawę o co idzie; Summerlee, nastrojonego kłótliwie i sceptycznie, ale zainteresowanego wykładem; lorda Johna, znudzonego całą sprawą, i wreszcie mnie, który przyglądałem się całej scenie z takim uczuciem, jakbym był w półśnie i rzeczywistość mało mnie obchodziła.
Challenger siedział przy środkowym stole a jasne światło elektrycznej lampy padało na mikroskop, który przyniósł ze swej ubieralni. Odbity w lustrze aparatu biały blask lampy oświetlał jedną połowę go twarzy, drugą pozostawiając w cieniu. Jak się