Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/106

Ta strona została skorygowana.

rych nigdy nie postała noga białego człowieka. Kraj ten otacza nas zewsząd mnóstwem zagadek, bo cóż zeń znamy po za siecią rzek? I dlatego wszystko jest tutaj możliwe, nawet odkrycie starego Challengera.
Przy tych słowach uparty uśmiech wracał na usta profesora Summerlee, który z poza obłoków dymu swej fajeczki, kiwał głową w pełnym wzgardy milczeniu.
Nie chce jednak mówić dłużej o moich dwu towarzyszach, do charakterystyki, których tak, jak i do mojej własnej, będę miał jeszcze nieraz okazję powrócić. Mieliśmy już jednak kilku służących, którym przypadnie w przyszłem opowiadaniu niemała rola.
Pierwszym z nich był olbrzymi murzyn Zambo, istny hebanowy Herkules, pracowity jak koń i mniejwięcej równie inteligenty. Został nam polecony w Peru przez towarzystwo okrętowe, na którego statkach nauczył się strasznego angielskiego żargonu.
W Para zaangażowaliśmy również Gomeza i Manuela, dwóch metysów, którzy przybyli tam właśnie z ładunkiem czerwonego drzewa. Obydwaj są zwinni, silni, brodaci, ruchliwi i żwawi, jak pantery. Spędzili życie nad brzegami Amazonki i ta to okoliczność skłoniła głównie lorda Roxtona do przyłączenia ich do naszej wyprawy. W dodatku Gomez mówi doskonale po angielsku. Za opłatę piętnastu dolarów miesięcznie usługują nam,