Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/119

Ta strona została skorygowana.

słońca padały na złociste „allemandy“ purpurowe gwiazdy „taesonie“ i na błękitne „inomae“ tworząc obrazki wprost czarodziejskie. Życie, nienawidzące ciemności, rwie się w tych mrocznych głębinach uporczywie ku światłu. Nawet najdrobniejsze roślinki dążą ku niemu, pnąc się wokół pni swej mocniejszej braci. Pnące rośliny dochodzą tu do niezwykłej bujności, ale nawet te, które z natury pnącemi nie są, nauczyły się tu tej sztuki, uciekając z mrocznych cieni, tak że zwykły jaśmin, pokrzywy, a nawet polna „jacitara“ owijają się wokół pni cedrowych i dążą ku ich szczytom, do słońca.
Wśród otaczającej nas puszczy nie znaleźliśmy ani śladu zwierzęcego życia, lecz bezustanny szmer i ruch nad naszymi głowami zdradzał obecność wężów, ptaków i małp, które ukryte wysoko pod zielonem sklepieniem, musiały ze zdumieniem patrzeć wdół na nasze ciemne, drobne postacie, wędrujące w półmroku. O wschodzie i o zachodzie słońca rozlegał się chór małp, i ostry skrzek papug, lecz w czasie dziennego upału nic nie przerywało ciszy, prócz łagodnego brzęczenia owadów, podobnego do dalekiego rozgwaru fal, a wśród potężnych konarów drzew żaden ruch nie zdradzał życia. Raz jeden tylko cień jakiegoś niedźwiedzia, lub wielkiego mrówkojada, zamajaczył ciężko wśród splątanych zarośli. Był to jedyny ślad zwierza, jaki spotkałem w tym olbrzymim lesie.
A jednak były wskazówki, że nawet życie ludz-