Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/40

Ta strona została skorygowana.

w dziwnie groźny sposób, ale zatrzymał się i włożył obie ręce w kieszenie krótkiej, jakgdyby chłopięcej kurtki, którą miał na sobie — już kilku z was wyrzuciłem z mego domu. Pan będziesz czwartym, albo piątym. Kosztuje to trzy funty piętnaście szylingów za każdym razem. Wydatek spory, ale niezbędny. Więc czemuż, mój panie, nie miałby pan pójść śladem swoich kolegów? Mnie się zdaje, że to pana nie ominie.
I ruszył znów ku mnie, stąpając na palcach, jak jaki baletnik.
Mógłbym się rzucić ku drzwiom sieni, ale byłoby to zbyt upokarzające. Przytem począł wzbierać we mnie uzasadniony gniew. Przed chwilą, oskarżając mnie o oszustwo, miał zupełną słuszność, ale jego obecne groźby przeważyły szale na moją stronę.
— Jestem zmuszony prosić pana o trzymanie rąk przy sobie. Nie zniosę podobnej obelgi.
— O tam do licha! — czarne jego wąsy uniosły się nieco nad ustami, ukazując białe kły — nie zniesie pan?
— Niech pan nie robi z siebie durnia, profesorze, — zawołałem — co pan zamierza? Ja ważę 210 funtów, mam stalowe muskuły, co sobotę ćwiczę w Londyńsko-Irlandzkim klubie, jako filar centrum i nie jestem człowiekiem, który...
W tej właśnie chwili rzucił się na mnie. Całe