Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/61

Ta strona została skorygowana.

fesor — proszę niech się pan przyjrzy uważnie tej kamiennej piramidzie. Co pan dostrzega na niej?
— Olbrzymie drzewo.
— A na drzewie?
— Wielkiego ptaka.
Podał mi szkło powiększające.
— Wielki ptak stoi na drzewie — rzekłem studjując fotografję — zdaje mi się, że ma bardzo duży dziób. Wygląda na pelikana.
— Nie mogę panu powinszować dobrego wzroku — zauważył profesor — to nie jest ani pelikan, ani wogóle ptak. Muszę panu powiedzieć, że udało mi się zastrzelić ten okaz. Był to jedyny rzeczowy dowód w jaki zdołałem się zaopatrzyć.
— A więc ma go pan? zawołałem serdecznie.
— Miałem go. Niestety przepadł podczas nieszczęsnego wypadku z łodzią, który zniszczył fotografje. Rzuciłem się wślad za łodzą w fale i zdołałem porwać za jedno ze skrzydeł ptaka; gdy mnie wyniesiono nieprzytomnego na brzeg, trzymałem kurczowo tę resztkę mojej wspaniałej zdobyczy. Oto ona.
To co wyciągnął z szuflady przypominało skrzydło wielkiego nietoperza: liczyło przynajmniej dwie stopy długości, a od wygiętej górnej kości zwieszała się członkowata błona.
— Olbrzymi nietoperz — rzekłem.
— Nic podobnego — odparł surowo profesor — otaczając się atmosferą czystej nauki nie był-