Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/92

Ta strona została skorygowana.

— Rozmowy w niczem nie zmienią sytuacji — rzekłem — weźmy się do rzeczy.
Podnieśliśmy się obydwaj z miejsc, lecz nagle śmiejąc się poufale lord Roxten uderzył mnie po ramieniu i znów popchnął na fotel.
— Doskonale, mój chłopcze — rzekł — to wystarczy.
Patrzyłem nań ze zdumieniem.
— Zająłem się sam Jackiem Ballingerem dziś rano. Przestrzelił mi szlafrok ale skrępowaliśmy go i w tydzień będzie zdrów. Nie gniewa się pan, młodzieńcze za ten drobny żart? Widzi pan, tak mówiąc miedzy nami, cała ta ekspedycja amerykańska wydaje mi się sprawą bardzo poważną i chciałbym mieć za towarzysza człowieka na którym mógłbym polegać. Dlatego wystawiłem pana na tę próbę i jestem rad że pan z niej wyszedł zwycięsko. Musimy sobie jasno zdać sprawę z odpowiedzialności jaka spada na nas obydwu, bo starego Summerlee trzeba będzie jeszcze niańczyć. Ale, ale, czy nie jest pan przypadkiem tym samym Malone któremu wróżą odznaczenie w matchu Rugby?
— Mam nadzieję je uzyskać.
— Zdawało mi się że przypominam sobie pańską twarz; byłem przecież na matchu contra Richmond. I przyznaję żem podczas całego sezonu nie widział tak doskonałej formy jak pańska. Staram się nigdy nie opuszczać matchu Rugby, bo uważam go za jeden z naszych najlepszych sportów. Ale nie