Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/94

Ta strona została skorygowana.

— Oto jest Bland. 577, wspaniały — rzekł — zastrzeliłem nim tego jegomościa — wskazał na białego nosorożca — ale jakie dziesięć yardów bliżej a nie ja lecz on byłby mnie dorzucił do swojej kollekcji.
„Mam nadzieję — ciągnął — że pan czytuje Gordona, bo jest to poeta fuzji i konia, człowiek który rozumie i jedno i drugie. Ta zabaweczka jest też bez zarzutu. Używałem jej przed trzema laty w Peru, przeciwko handlarzom niewolników; muszę panu powiedzieć że byłem istnym biczem bożym tamtejszych okolic, choć czynów moich nie zanotowano w żadnej historji. Są takie chwile, młodzieńcze, kiedy każdy człowiek winien stanąć w obronie sprawiedliwości i prawdy, jeśli nie chce czuć się shańbionym sam przed sobą. Dlatego i ja biłem się po trochu; sam wydałem wojnę, sam ją prowadziłem i sam zakończyłem.
Ilość nacięć jakie pan widzi na kolbie równa się ilości tych nikczemników, zgładzonych przezemnie, sporo co? Ten głęboki oznacza Pedra Lopez, króla handlarzy, którego zabiłem nad Putomayo. O, mam coś dla pana — zawołał, wyciągając śliczną, srebrem zdobną strzelbę — doskonała broń, lekka, celna, pięć ładunków za jednym zamachem. Może jej pan śmiało powierzyć życie.
Podał mi ją i zamknąwszy szafę wrócił na swoje poprzednie miejsce.