Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/95

Ta strona została skorygowana.

— Niech mi pan powie — rzekł — wszystko co pan wie o tym profesorze Challengerze.
— Dziś zobaczyłem tego człowieka poraz pierwszy w życiu.
I ja również. Ale to zabawne że mamy obaj wyruszać w taką drogę pod przewodnictwem człowieka, którego wcale nie znamy. Wydał mi się dość oryginalnym okazem. Nie sądzę aby się cieszył wielkim mirem pośród swych kolegów. Czemuż ta ekspedycja pana interesuje?
W krótkich słowach opowiedziałem mu moją rozmowę z profesorem. Słuchał mnie uważnie, a gdy skończyłem rozłożył na stole mapę Ameryki Południowej i rzekł poważnie:
Co do mnie wierzę w każde słowo jego opowiadania, a mówiąc tak mam pewne podstawy. Kocham poprostu Amerykę Południową, i myślę że okolice od Darien do Fuego są najpiękniejszymi, najbogatszymi i najcudowniejszymi w świecie. Ludzie nie poznali ich jeszcze i nie wiedzą czem mogą się one stać, ja zaś przebiegłem je z końca do końca, i podczas tej wojny o której panu wspominałem, spędziłem tam dwie pory letnie. Otóż i mnie również zdarzyło się słyszeć dziwaczne historie, dające wiele do myślenia — były to tylko Indyjskie legendy, tradycyjne baśnie, to prawda, ale coś się w tem kryć musi. Im więcej poznaje się ten kraj, młodzieńcze, tem więcej się wierzy iż niema tam nic niemożliwego — nic. Prócz paru traktów wodnych, których się ludzie