Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/96

Ta strona została skorygowana.

trzymają, wszystko w tym kraju jest jeszcze tajemnicą. Weźmy np. Matto-Grosso — mówiąc to wskazał cygarem jakiś punkt na mapie — lub ten oto kąt gdzie stykają się trzy różne kraje, upewniam pana że nic mnie tu nie zadziwi. Tak jak to powiedział dziś profesor rzeka płynie tu na przestrzeni pięćdziesięciu tysięcy mil, i to poprzez las który wielkością równa się nieomal Europie. Pan i ja moglibyśmy znajdować się w dwóch miejscach odległych od siebie, tak jak Szkocja od Konstantynopola, nie wychodząc obydwaj z tej olbrzymiej brazylijskiej puszczy. Ludzie zbudowali w niej tu jakąś wioseczkę, tam kawałek drogi. Ba, toż połowa kraju jest trzęsawiskiem nie do przebycia. Czemu ta ziemia nie miałaby kryć coś nieznanego i nadzwyczajnego! A jeśli kryje to czemuż my nie mamy tego odnaleźć? Pozatem — dodał, a uśmiech szczęścia rozjaśnił jego oryginalną, pociągłą twarz — pozatem niebezpieczeństwo czyha tam na każdym kroku. Co do mnie jestem jak stara piłka golfowa, życie obijało mnie tak długo, że starło ze mnie zupełnie ową pierwotną, świeżą biel: teraz może mnie tłuc ile się podoba nie zostawiając najmniejszego śladu. Ale niebezpieczeństwo, młody człowieku, jest solą życia. Jest jedynem co warte zachodu. Wszyscy stajemy się zbyt ociężali, powolni i wygodni, ale dajcie mi swobodne, niezmierzone przestrzenie, dobrą fuzję w łapę i cel za którym warto by się uganiać. Próbowałem wojny, sportów, i aeroplanów, ale to polo-