Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T1.pdf/97

Ta strona została uwierzytelniona.

wanie na bestje, wyczarowane z szalonej wizji jest czymś co mnie porywa“.
Śmiał się zachwycony tą perspektywą.
Być może że zatrzymałem się nieco za długo nad opisem tej mojej nowej znajomości, ale lord Roxton ma być moim towarzyszem przez wiele, wiele miesięcy, i dlatego starałem się uchwycić to wrażenie jakie sprawiło na mnie perwsze zetknięcie się z jego oryginalną indywidualnością. Jedynie myśl o pracy jaka na mnie czekała w redakcji zmusiła mnie do porzucenia jego towarzystwa; zostawiłem go promieniejącego szczęściem. Z nieopisanym uczuciem zadowolenia oliwił zamek swojej ulubionej strzelby, marząc o przygodach, które nas czekały. Jeśli istotnie grożą nam niebezpieczeństwa, to w całej Anglji niema człowieka, któryby je zniósł z równem jemu męstwem i spokojem.
Aczkolwiek bardzo zmęczony wypadkami ubiegłego dnia późno w noc rozprawiałem jeszcze z Mc Ardle, tłomacząc mu całą sytuację. Wydała mu się na tyle poważną, iż następnego ranka powiadomił o niej naczelnego redaktora Sir Beaumont’a. Ułożyliśmy iż będę w miarę możności wysyłał w formie listów pod adresem Mc Ardle dokładne sprawozdania z podróży, które będą bądź stopniowo umieszczane w „Gazecie“, bądź też zostaną ogłoszone po powrocie, nie wiedzieliśmy bowiem jakie warunki postawi w tym względzie prof. Challenger. W odpowiedzi na interpelację telefoniczną usłyszeliśmy namiętną