Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/103

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XIII.
„Widok, którego się nie zapomina“.

Gdy słońce zachodziło, znacząc początek smutnego wieczoru, długo śledziłem samotną posłać indjanina, który, jak wcielenie naszych słabych nadziei, szedł po wielkiej równinie, leżącej u mych stóp, i oddalał się, oddalał coraz bardziej, aż wreszcie znikł wśród różowawych mgieł zachodu, ciągnących się między skalistą równiną, a odległą rzeką.
Mrok już zupełnie zapadł, gdym wrócił do obozu, oglądając się na czerwonawe śwatło ogniska roznieconego przez Zambo; był to jedyny punkt świetlany w mrokach tej nocy, tak jak obecność wiernego sługi była jedyną pociechą dla mej znękanej duszy. A jednak czułem się nieco raźniejszy na myśl, że nie wszystko zginie wraz z nami, że świat dowie się o tem, cośmy dokonali, a imiona nasze przejdą do potomności wraz z naszem odkryciem.
Strasznie było nocować samemu w opuszczonym obozie, ale jeszcze straszniej byłoby w dżungli. Nic zaś innego nie miałem do wyboru. Prezor-