Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/140

Ta strona została skorygowana.

patrzone w potężne skrzele u długiej, wężowatej szyi, Challenger i Summerlee, który już się do nas przyłączył, rozpłynęli się obydwaj w zgodnym zachwycie.
— Plesiosaurus! Żywy plesiosaurus! — wołał Summerlee — wielki Boże, że też ja dożyłem takiego widoku! Jesteśmy najszczęśliwszymi z pośród wszystkich zoologów świata, drogi Challenger.
Dopiero gdy noc zapadła i światła w obozie naszych sprzymierzeńców błysnęły czerwono obaj uczeni dali się odciągnąć od czarów tego jeziora. Nawet w ciemności, leżąc nad jego brzegami, słyszeliśmy plusk i chrapanie stworzeń, które kotłowały nieustannie w jego głębiach.
O brzasku zaczął się ruch w naszym obozie, a w godzinę potem ruszyliśmy w drogę.
Nieraz marzyłem o tem, aby być korespondentem z jakiej wojny, ale jakaż fantazja mogłaby odgadnąć okoliczności i otoczenie, w którem marzenie to się urzeczywistni. Oto więc moja pierwsza depesza z placu boju:
Przez noc otrzymaliśmy posiłki, tj. świeży zastęp wojowników z jaskiń, tak, że było nas ogółem od czterystu do pięciuset ludzi. Czoło pochodu stanowili wywiadowcy, za nimi posuwała się wśród krzaków, główna kolumna wojowników, która nad brzegiem lasu rozsypała się w szereg, zbrojny w łu-