Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/143

Ta strona została skorygowana.

Oczy Challengera błyszczały dziko.
— Mieliśmy szczęście — rzekł, nadymając się jak cietrzew — uczestniczyć w jednej z wielkich walk świata — jednej z tych co rozstrzygały jego losy. Czemże jest podbicie jednego narodu przez drugi? Niema to znaczenia, bo zwycięstwo tej czy tamtej strony jednakie przynosi rezultaty. Ale te zapasy, odbywają się w zaraniu dziejów, gdy ludzie jaskiniowi zmagali się z tygrysem, gdy słonie po raz pierwszy nauczyły się widzieć w człowieku swego pana — o, to były prawdziwe zwycięstwa. Zwycięstwa, których doniosłość nie da się określić. I oto cudownem zrządzeniem losu danem nam było przyczynić się do jednego z nich; od dnia dzisiejszego na płaskowzgórzu tem zaczyna się panowanie człowieka.
I otóż, według słów Chellengera panowanie człowieka zaczęło się na ziemi Maple White’a. Małpoludzie zostali wymordowani, ich osada zburzona, ich samce i młode zabrane w niewolę, a nienawiść i wojna, trwająca od wieków, zalane morzem krwi. Zwycięstwo to przyniosło nam wiele korzyści: Mogliśmy znów powrócić do obozu i odzyskać nasze zapasy. Zdołaliśmy też wreszcie rozmówić się z Zambo.
— Uciekajcie stamtąd, uciekajcie massas! — wołał, wytrzeszczając z przerażenia oczy — djabeł porwać was jeśli zostaniecie.
— Oto głos zdrowego rozsądku — rzekł z prze-