Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/21

Ta strona została skorygowana.

go w ciemno czekoladowy; rośliność na ich szczytach stała się rzadsza ale, choć wysokość ich opadła do trzystu lub czterystu stóp, w żadnem miejscu nie znaleźliśmy przejścia, prowadzącego na szczyt. Przeciwnie, zdawały się jeszcze bardziej nieprzebyte. Na fotografii, którą zrobiłem, ta stromość uwydatnia się wyraźnie.
— Jednakowoż — zauważyłem podczas narady — deszcze musi przecież kędyś spływać, więc powinien był sobie powyżłabiać kanały w skałach.
„Nasz młody przyjaciel“ zaśmiał się Challenger, uderzając mnie po ramieniu „miewa błyski rozumu“.
„Przecież deszcz się musi gdzieś podziewać“ — powtórzyłem“.
„Jest pan bystrym obserwatorem. Niestety przekonaliśmy się naocznie, że niema kanałów w skałach“.
„Więc dokąd podziewa silę woda?“ zapytałem.
„Można z całą pewnością stwierdzić, że skoro nie wychodził na zewnątrz, to gromadzi się wewnątrz“.
— W takim razie powinno być w centrum jezioro.
„Tak sądzę“.
„Prawdopodobnie jezioro to jest dawnym kraterem wulkanu“ — wtrącił Summerlee — cała ta formacja jest typowo wulkaniczną. Sądzę też, że po-