Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/35

Ta strona została skorygowana.

Zrozumieliśmy, że Zambo miał słuszność i że niepodobna mu będzie wstrzymać opornych.
— Namów ich, aby poczekali do jutra — zawołałem — a prześlę przez nich list.
— Dobrze. Oni czekać — odparł murzyn — ale co ja robić jeszcze dla panów?
Dużo było do zrobienia i wierny chłopak wywiązał się z tego doskonale. Przedewszystkiem kazaliśmy mu odwiązać linę od ściętego pnia buku i przerzucić ją ku nam. Nie będąc bardzo grubą, lina ta była niezwykle mocna, i choć niepodobna jej było użyć jako mostu, ale za to mogła być bardzo pomocną przy wszelkiem wspinaniu się. Potem Zambo uwiązał do końca liny wór z zapasami żywności, który przyciągnęliśmy do siebie. W ten sposób byliśmy zaopatrzeni w środki żywności przynajmniej na tydzień, nawet w tym wypadku, gdybyśmy nic nie upolowali. Wreszcie Zambo spuścił się na dół, skąd przyniósł amunicję i wiele potrzebnych rzeczy, które znów za pomocą liny przeholowaliśmy do siebie. Noc już zapadła, gdy ostatecznie zeszedł ona równinę, zapewniwszy nas raz jeszcze, że zatrzyma indjan do jutra.
Niemal cała noc, (pierwsza, spędzona na tem płaskowzgórzu) zeszła mi na opisywaniu, przy świetle jedynej latarki, naszych przygód.
Rozbiliśmy obóz na samej krawędzi skały; tutaj spożyliśmy wieczerzę, gasząc pragnienie dwoma butelkami Apolinaris, jakieśmy znaleźli w skrzy-