Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/71

Ta strona została skorygowana.

— Muszę się przyznać — rzekł — iż powrót do Londynu przed dokładniejszem zbadaniem tego kraju, uważałbym za nader smutną ostateczność.
— Co do mnie — zawołałem — nie ośmieliłbym się nigdy spojrzeć w oczy starego Mc Ardle’a (wybaczy pan, nieprawdaż, drogi redaktorze, tę szczerość mojego listu), ani nawet ukazać się w redakcji po takim postępku. Mac Ardle nie darowałby mi nigdy zmarnowania podobnej okazji, podobnych tematów do artykułu. Pozatem wydaje mi się że cała ta dyskusja jest bezcelową, gdyż nie możemy się stąd wydostać, nawet gdybyśmy chcieli.
— Młody nasz przyjaciel wynagradza pewną dozą zdrowego rozsądku liczne swoje umysłowe braki — zauważył Challenger — oczywiście sprawy związane z jego opłakanym zawodem nic nas nie obchodzą, ale, ponieważ, jak to słusznie zauważył, nie możemy się stąd wydostać, więc wszelkie dyskutowanie w tej sprawie jest tylko marnowaniem energji.
— Marnowaniem energji jest myślenie o czemkolwiek poza tem właśnie — zamruczał Summerlee z poza dymów swej fajki — pozwolę sobie przypomnieć panom, iż przybyliśmy tu w ściśle określonej misji, jaką nam powierzono na zebraniu w Instytucie Zoologicznymi w Londynie. Celem tej misji było przekonanie się o prawdzie twierdzeń profesora Challengera, które to twierdzenia, jak muszę przyznać, możemy dziś śmiało poprzeć. W ten