Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/89

Ta strona została skorygowana.

przypuszczenie to było absurdem, gdyż wulkan wybucha na szczycie, a nie z pośród skał. Cóżby więc to być mogło? Te migotliwe światełka musiały był blaskiem ognia, płonącego wewnątrz jaskiń — ognia rozpalonego ręką człowieka. Zdumiewające, a jednak niezaprzeczone odkrycie. Ludzkie istoty żyły na tem płaskowzgórzu!
Moja wyprawa została uwieńczona nadzwyczajnym skutkiem. Nielada jaką nowinę mogliśmy zawieźć do Londynu!
Przez długi czas przyglądałem się tym jasnym krążkom światła; sądzę, że były o jakie dziesięć mil oddalone odemnie, a jednak nawet z tej odległości mogłem zauważyć ich migotanie, wzmaganie się ich blasku, lub jego przyćmiewanie, gdy cień jakiś przesuwał się przed niemi. Cobym dał za to, aby módz podpełznąć bliżej, zajrzeć do wnętrza jaskiń, i módz powiedzieć moim towarzyszom coś o wyglądzie i sposobie życia rasy, zamieszkującej ten dziwaczny kraj! Oczywiście nie mogłem o tem marzyć narazie, ale czułem, że niepodobna opuścić płaskowzgórza nie zbadawszy tej nowej zagadki.
Jezioro Gladys — moje jezioro — leżało przedemną, jak wielka tafla żywego srebra, w której drgały promienie księżyca. Wody jego były płytkie, gdyż w wielu miejscach wynurzały się z nich ławice piasku, Ruchoma powierzchnia, na której co chwila wysuwały się kręgi, zdradzała wrące w niej życie, niekiedy błysnęła przedemną srebrzysta łu-