— Po stronie, która dotykała podłogi.
— Z tego naturalnie wynika, że książka ta upadła na ziemię już po dokonanej zbrodni.
— W samej rzeczy, panie Holmes. Uwzględniłem tę okoliczność i przypuszczałem, że morderca zgubił ją podczas szybkiej ucieczki. Leżała blizko drzwi.
— Czy nie znaleziono żadnego z tych papierów w posiadaniu zamordowanego kapitana?
— Nie.
— Czy masz pan powody do przypuszczenia, że zachodzi tu rabunek?
— Nie, panie Holmes. Zdaje się, że nie tknięto niczego.
— Słowo daję! To ciekawy wypadek. Wszak był tu i nóż także, prawda?
— Tak, sztyletowy nóż, który tkwił jeszcze w pochwie. Leżał u nóg jego, a pani Carey poznała, że był on własnością jej męża.
Holmes namyślał się chwilę.
— Dobrze — rzekł wreszcie — muszę tam przecież pójść i sam wszystko oglądnąć.
Hopkins wydał radosny okrzyk.
— Dziękuję panu, panie Holmes. Zdejmujesz mi pan doprawdy kamień z serca.
Strona:PL Doyle - Czarny Piotr.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.