mu mały statek, który silny wiatr południowy zapędził ku północy. Znajdował się na nim jeden tylko człowiek — mieszkaniec lądu. Załoga w obawie przed zatonięciem, umknęła ku brzegom Norwegii. Zdaje się, że wszyscy zginęli. A więc, zabraliśmy tego człowieka na pokład, a kapitan długo z nim w kajucie rozprawiał. Cały jego majątek stanowiła mała skrzynka. O ile mi wiadomo, nazwiska jego nie wymieniano nigdy, a drugiej nocy zniknął na wieki. Ogłoszono, że albo sam z pokładu się rzucił, albo go panujący wówczas gwałtowny wiatr z pokładu w morze wtrącił. Jeden tylko wiedział, co zaszło, a owym jednym byłem ja, gdyż widziałem na własne oczy, jak w dwa dni przedtem, nim dopłynęliśmy do wysp Szetlandzkich, wśród ciemnej nocy, kapitan porwał go za nogi i wrzucił w morze.
Czekałem spokojnie co dalej będzie. Gdyśmy zajechali do Szkocyi, sprawę tę po prostu zamilczano, nikt się o to nie pytał. Jakiś obcy człowiek zginął wskutek nieszczęśliwego wypadku, kogoż to obchodziło? Wkrótce potem Piotr Carey porzucił marynarskie życie i trwało długie lata, nim wyśledziłem miejsce jego pobytu. Przypuszczałem, że popełnił ten czyn ze względu na małą
Strona:PL Doyle - Czarny Piotr.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.