Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/139

Ta strona została skorygowana.

tego sekretarz zaprzestał dalszych perswazyi i zażądał tylko, aby, jeśli Drebber nie zdąży na pociąg spotkali się w hotelu Hallidaya, na co znów Drebber odparł, że powróci na peron przed jedenastą, poczem oddalił się.
„Chwila, na którą czekałem tak długo, nadeszła wreszcie. Miałem znienawidzonych wrogów w swej mocy. Gdy byli razem, mogli się bronić wzajemnie, ale rozłączeni byli na mojej łasce. Nie działałem wszakże z nierozważnym pośpiechem. Plan miałem oddawna ułożony. Zemsta przynosi zadowolenie zupełne tylko wtedy, gdy krzywdziciel ma czas uprzytomnić sobie czyja ręka cios mu wymierza i z jakiego powodu spotyka go kara. Plan mój obmyślony był właśnie w ten sposób, żeby sprawca moich katuszy widział jasno, iż dawna zbrodnia jego została wykryta.
„Zdarzyło się, że na kilka dni przed tem, pan jakiś, który miał nadzór nad kilku domami na Brixton Road, zostawił klucz od jednego z nich w mojej dorożce. Tego samego wieczora zgłoszono się po ów klucz i został oddany. Ja wszakże miałem czas zrobić z niego odcisk i następnie sfabrykowałem taki sam. Tym sposobem zyskałem możność wejścia do jednego przynajmniej schronienia w tej olbrzymiej stolicy, gdzie mogłem być pewien, że mi nikt nie przeszkodzi. Teraz pozostało mi jednak zadanie najtrudniejsze, — wciągniecie Drebbera do tego pustego domu.
„Drebber szedł pieszo i po drodze wstępował do kilku szynków. W ostatnim pozostał przez pół godziny prawie, a gdy wyszedł, chwiał się na nogach i był widocznie dobrze podchmielony. Tuż przedemną stała dorożka, do której wsiadł. Jechałem za nią tak blisko, że pysk mego konia był zaledwie o łokieć od niej oddalony. Minęliśmy most Waterloo i mnóstwo ulic, aż wreszcie, ku memu wielkiemu zdziwieniu, znaleźliśmy się znów przed