Strona:PL Doyle - Czerwonym szlakiem.pdf/39

Ta strona została skorygowana.

wskazując liczne krople i plamy krwi rozsiane dokoła.
— Najzupełniej pewni! — zawołali jednocześnie obaj policyanci.
— W takim razie, oczywiście, te krwawe ślady zostawił ktoś inny; prawdopodobnie morderca, o ile morderstwo zostało spełnione. Przypomina mi to okoliczności, które towarzyszyły śmierci van Jansena w Utrechcie, w r. 1834. Przypominasz sobie te sprawę Gregsonie?
— Nie, panie.
— W takim razie przeczytaj, radzę ci szczerze. Niema nic nowego pod słońcem. Wszystko, co się zdarza, kiedyś już było.
Gdy to mówił, zwinne jego palce przesuwały się po zwłokach, macały, wyczuwały, naciskały, odpinały, badały, a w oczach miał ten sam, nieprzytomny prawie wyraz, o którym wspominałem. Badanie trwało tak krótko, że nikt nie domyśliłby się z jaką ścisłością zostało przeprowadzone. W końcu Holmes powąchał usta zmarłego i obejrzał podeszwy jego butów.
— Nie był wcale poruszany? — spytał.
— O tyle tylko, o ile okazało się koniecznem dla naszego badania.
— Możesz kazać przenieść go do morgi — rzekł Holmes. — Już się tu niczego nie dowiemy.
Gregson sprowadził już czterech ludzi z noszami; wezwał ich tedy, a gdy podnosili trupa, upadł pierścionek i potoczył się po podłodze. Lestrade pochwycił go i przyglądał mu się zdumionym wzrokiem.
— Tu była kobieta! To damska obrączka! — zawołał, trzymając pierścionek na dłoni.
Otoczyliśmy go — nie ulegało wątpliwości, że ta gładka złota obrączka zdobiła niegdyś palec panny młodej.