Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/114

Ta strona została skorygowana.

Podniósł prawą rękę do prawego oka. Podróżny w tej chwili podniósł rękę lewą do swojego oka lewego.
— Ciemne noce nie są przyjemne — rzekł robotnik.
— Zwłaszcza do podróży — odpowiedział drugi.
— To wystarcza. Jestem brat Scanlan, z Loży 341, w Dolinie Vernissy. Cieszę się, że cię tu widzę.
— Dziękuję. Jestem brat Jan Mc. Murdo, z Loży 29, w Chicago, Mistrz J. H. Scott. Mam szczęście, że spotkałem się tak prędko z bratem.
— Jest nas tu wielu. Nigdzie, w całych Stanach Zjednoczonych, Zakon nie rozwinął się tak bardzo, jak tu właśnie w Dolinie Vernissy. Ludzie, tacy jak ty, przydadzą się nam. Nie rozumiem tylko, dlaczego człowiek tak dzielny i należący do Związku Robotniczego nie mógł znaleść pracy w Chicago?
— Pracy mi nie brakowało — rzekł Mc. Murdo.
— A zatem?...
Mc Murdo wskazał na policjantów i uśmiechnął się.
— Ucieszyliby się z pewnością, gdybym im powiedział — rzekł.
Scanlan chrząknął porozumiewawczo.
— W kłopocie? — zapytał szeptem.
— Ciężkim.
— Sprawa kryminalna.
— I tak dalej.
— Zabójstwo?
— Szkoda słów — rzekł Mc. Murdo z miną człowieka, który spostrzegł, że powiedział zbyt wiele. — Miałem swoje powody do opuszczenia Chicago i niech ci to wystarczy. Po co się o to pytasz?