Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/18

Ta strona została skorygowana.

pieczeństwo“. Ha! ha! Kapitalne! Pisz, Watsonie. Grozi wielkie niebezpieczeństwo — a — może — przyjść — bardzo — prędko. Potem mamy imię „Douglas“ — bogaty — miejscowość — teraz — w — Birlstone — Dwór — Birlstone — należy — ostrzec — go. Cóż, Watsonie? Oto owoce rozumowania. Gdyby w sklepie z jarzynami można było dostać wieniec laurowy, posłałbym po niego Billego.
Patrzałem na tajemniczą wiadomość, odczytaną przez niego, a napisaną przezemnie na ćwiartce papieru.
— Jakiż dziwny, nerwowy sposób wyrażania się — rzekłem.
— Przeciwnie, wywiązał się z zadania doskonale — rzekł Holmes. — Jeśli w jednej kolumnie szukasz potrzebnych ci słów, nie zawsze uda ci się wszystko znaleźć. Musisz liczyć w pewnym stopniu na inteligencję tego, do którego piszesz. Treść jest zupełnie jasna. Na niejakim Douglasie, bogatym ziemianinie, zamieszkałym pod podanym adresem, chcą dokonać zbrodni. Nie wie o niczem — „trzeba go ostrzec“. Oto wynik naszej analizy.
Holmes doznawał nieuchwytnej radości prawdziwego artysty, aczkolwiek dzieło dokonane nie miało tej wartości, jakiejby pragnął. Napawał się jeszcze swoim triumfem, kiedy Billy otworzył drzwi i do pokoju wpadł inspektor Mac Donald ze Scotland Yardu.
Były to pierwsze dni stycznia z końcem lat osiemdziesiątych, kiedy Mac Donald nie osiągnął jeszcze sławy, która go teraz otacza. Był młodym ale cieszącym się zaufaniem władz detektywem, który odznaczył się w kilku powierzonych mu sprawach. Jego smukła, koścista postać świadczyła o niezwykłej sile fizycznej, podczas gdy wielka czaszka i głęboko