Strona:PL Doyle - Ezaw i Jakób.pdf/60

Ta strona została uwierzytelniona.

rzekając nagrodę, nie marzyłem nawet, iż rzeczy wezmą taki obrót! Ale pan i pański przyjaciel umiecie dochować tajemnicy, jak sądzę?
Nie rozumiem księcia — odpowiedział chłodno Holmes.
— W takim razie wyrażę się jaśniej. Skoro dwaj tylko panowie wiecie o całem zajściu, niema przyczyny, aby rozchodziło się dalej. Zdaje mi się, że jestem panu winien dwanaście tysięcy funtów? Czy nie tak?
Ale Holmes uśmiechnął się tylko i potrząsnął głową przecząco.
— Nie zdaje mi się, aby sprawa mogła być załatwioną w ten sposób i tak łatwo. Przecież mamy tu do czynienia jeszcze ze śmiercią nauczyciela.
— Ależ James nic o tem nie wiedział. To tamten, szynkarz, do którego, nieszczęściem prawdziwie, zwrócił się o pomoc.
— Ja jednak muszę trzymać się stanowiska, że kto dopuszcza się jednej zbrodni, staje się moralnym uczestnikiem każdej innej zbrodni, która z niej wynika.
— Pod względem moralnym ma pan zupełną słuszność. Co do ustawy, to ta mówi inaczej. Nikt nie może być skazany za morderstwo w którem nie uczestniczył, o którem nie wiedział i które budzi w nim wstręt tak samo, jak we mnie, albo w panu. Zaledwie dowiedział się o wszystkiem, James wyspowiadał się przedemną jak najskrupulatniej, przejęty żalem i zgrozą. Na-