Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/110

Ta strona została skorygowana.

ze mną. Dotychczas tak się okoliczności składały, że zawsze miałem do czynienia z niemieckiemi żołnierzami. Co zaś do panów ze stanu oficerskiego, to nie miałem dotąd szczęścia z nikim rozmawiać. Pan jesteś pierwszy, więc muszę nagadać się z panem za wszystkie czasy.
Kapitan siedział w fotelu, jak zmrożony. Nie zaliczał się do kategorji lękliwych, ale ten człowiek działał na niego poprostu hipnotycznie — uczuwał strach, dreszcze biegały mu po plecach. Rozglądał się wzrokiem roztargnionym wokół siebie, szukając broni. Walczyć bez oręża z tym wielkoludem, który rzucił go do fotelu, jak dziecko, było bezskutecznem.
Hrabia wziął pustą butelkę przejrzał ją pod światło.
— Oj, oj, oj! Czy to doprawdy Piotr nie mógł pana czemś lepszem poczęstować? Wstydzę się poprostu spojrzeć na pana, panie kapitanie. Zresztą zaraz naprawimy tę niezręczność.
Włożył do ust gwizdek, który miał przy sobie na piersiach. Na to wezwanie zjawił się niezwłocznie stary sługa.
— Chamberten z działu № 15! — krzyknął hrabia.
Po chwili wszedł znowu służący, niosąc ostrożnie szarą butelkę, pokrytą pajęczyną. Hrabia napełnił dwie szklanki.