Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/123

Ta strona została skorygowana.

Właśnie w tym czasie wydarzył się ten zabawny wypadek. Los sprawił Watowi tak pouczającą kąpiel, że ten poprzysiągł sobie raz na zawsze, iż nie tknie nawet butelki whisky.
Zwyczajem większości ludzi, Wat dokonywał na swem zdrowiu najrozmaitsze doświadczenia, nie troszcząc się wcale o następstwa. Ale najbłahsze niedomaganie przejmowało go do głębi i czyniło zeń bezprzykładnego tchórza. Zresztą takie momenty przeżywał dość rzadko. Spędzając całe lata na otwartem powietrzu, Wat był zdrów, jak tur, i rozkoszował się zdrowiem, zaprawdę godnem pozazdroszczenia.
Whisky jednak dokonała swego i pewnego pięknego poranku młodzieniec spostrzegł, że jest z nim źle. Ręce ma roztrzęsione i każdy nerw w nim drga, jak nazbyt naprężona struna skrzypiec. W wigilję tego dnia spożył obiad w źle ogrzanem mieszkaniu i przeziębił się trochę. Ale i wino, które tam pił, widocznie było nieszczególne. Jednem słowem zaniemógł troszeczkę.
Wat przeląkł się: język ma szorstki, jak kąpielowy ręcznik, a w głowie cyka mu zegar uderzając wahadłem to tę, to ową stronę. Pomyślał, co za nieszczęście go dotknęło i wnet posłał po doktora Middltona, rodzonego ojca Middltona który obecnie odbywa praktykę w Askombie.