pędził za nimi. Jechali lasem na przełaj, skracając sobie drogę, pochyleni do łbów końskich, ale gałęzie drzew biły ich po twarzy. Ogromnie trudną jest rzeczą ściganie zwierza w lesie, gdyż trzeba pilnie zważać, aby koń nie zaplątał się w wystających i powikłanych korzeniach drzew i nie złamał nogi. Ponadto w lesie panuje mrok i myśliwy musi pilnie baczyć, aby mieć stale przed oczyma sunącą naprzód sforę.
Psy nie ustawały w pogoni i wkrótce las zaczął przerzedzać się. Kawalkada znalazła się w głębokiej kotlinie, którą przecinała rzeka. Przyjemnie było mknąć po zielonej murawie wzdłuż brzegu, którędy biegły psy z nieopisaną szybkością w odległości dwustu jardów. Reszta myśliwych, okrążywszy las zbliżała się z lewej strony, ale Danbury z dojeżdżaczami pędził przodem. Wkrótce przyłączył się do niego pastor Jeddls, na lichym gniadym koniku, i squize Foley, który miał zwyczaj używać do polowania kłusaki myśliwskie z rasy zdyskwalifikowanych na Newmarktyjskim jarmarku. Mimo wysiłków reszta myśliwych nie mogła nadążyć za Watem i przodującymi dojeżdżaczami, którzy pędzili szalonym galopem, zbliżając się w prostej linji lotem ptaków, do południowych diun i morza. Śliczna to była gonitwa!
Ale lisa, na którego polowano teraz, nikt
Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/129
Ta strona została skorygowana.