Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/144

Ta strona została skorygowana.

uczka będzie jedyną i ostatnią. Odtąd zacznie naśladować swojego ojca i poprowadzi życie ciche, trzeźwe, jak przystało na zamiłowanego w pracy gospodarza. Takie oto snuł myśli biedny młodzieniec, leżąc w łóżku. Nadeszło rano. Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju wpadł wzburzony doktór Middlton. W rękach trzymał postrzępioną gazetę.
— Kochany chłopcze! — zawołał — przepraszam cię po tysiąc razy. Pan nie miał żadnych halucynacji a ja... ja... jestem największym durniem w całym hrabstwie. Słuchaj pan!
Siadłszy na brzegu łóżka, doktór wyprostował gazetę i zaczął czytać.
Artykuł był zatytułowany: „Wypadek z psami Askomba“. Gazeta donosiła, że wczoraj znaleziono w Wiutońskim lesie w okolicy południowych diun cztery poszarpane i straszliwie zmasakrowane psy. Polowanie odbywało się w tak uciążliwych warunkach, że połowa sfory zaniemogła. Przyczyna niezwykłego wypadku z czterema psami, znalezionymi w lesie, dotychczas nie wyjaśniona.
— Otóż widzi pan! — rzekł doktór, patrząc na Danbury’ego — pomyliłem się, przyjmując pańskie martwe psy za wytwór halucynacji.
— Ale co za powód? — zapytał Wat.
— Hm... można odgadnąć bardzo łatwo, o ile