Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/56

Ta strona została skorygowana.

— No, no! — chrząknął ochrypłym bulgoczącym głosem — przyjechaliście? I przywieźliście swego championa?
— Oto jest we własnej osobie żywy i zdrów — odrzekł Wilson — mister Monthomeri, pozwoli pan, że przedstawię go mister Ermitedżowi.
— Przyjemnie mi poznać pana, sir, bardzo się cieszę, bardzo. Ośmielam się powiedzieć, że my, w Krocksley, zachwycamy się pańskim męstwem. Jedyną naszą nadzieją, że walka odbędzie się honorowo, a z naszej strony nikt nie okaże prywatnych względów, bo niech ten zwycięży komu los przypadnie. Takie jest nasze zdanie w Krocksley.
— Podobnie i ja sądzę — odrzekł młody zapaśnik.
— Doskonale powiedziane, doskonale pan to powiedział, mister Monthomeri. Pan przyjął na siebie wielki obowiązek i obowiązek ten trzeba spełnić. Co do mnie, to ja zawsze kierowałem się tą zasadą. Ale Mistrz jest już gotów do wagi.
— Ja też jestem gotów.
— Ale pan powinien rozebrać się do wagi.
Monthomeri zerknął okiem na wysoką rudą kobietę, która znajdowała się w pokoju, wyglądając przez okno. Wilson odgadł to spojrzenie i rzekł głośno.