Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/62

Ta strona została skorygowana.

— Tak.
— Naturalnie, ma pan świadomość własnych czynów. Pan pojmuje, że dzień dzisiejszy czyni z pana zawodowego zapaśnika, i jeżeli pan po raz wtóry wystąpi o nagrodę pieniężną...
— To nie powtórzy się już nigdy — przerwał Monthomeri.
— Ależ napewno, będzie to jego ostatnią próbą — wtrąciła kobieta.
Mistrz rzucił na nią spojrzenie okrutne.
— No, zapewne, zapewne, rób pan, jak chcesz — zgodził się Steplton — a obecnie proszę na fotel. Sto pięćdziesiąt jeden, dwa funty odliczymy, pozostaje sto czterdzieści dziewięć. Różnica o dwanaście funtów, ale za nim przemawia młodość i zwinność. Szanse prawie jednakowe... A więc, panowie, przystępujemy do dzieła. Im prędzej skończymy, tym lepiej. Muszę jeszcze zdążyć na pociąg do Cheffield. Walka, oczywiście, odbędzie się według kwinsberyjskich przepisów. Dwadzieścia trzyminutowych starć z minutowemi przerwami. Dobrze mówię?
— Tak jest, sir.
— Znakomicie. Więc ruszamy!
Szermierze narzucili na siebie palta i całe towarzystwo — główni gracze, szermierze, sekundanci i korespondent — opuścili biuro. Na dro-