Strona:PL Doyle - Mistrz z Krocksley.pdf/76

Ta strona została skorygowana.

czył na drugą stronę. Ale i tu był sznur. Utykający herkules zadał mu nowy cios z jakimś dziwnym rykiem. Monthomeri wymknął się, ale otrzymał nowe uderzenie w lewy bok. Wówczas natarł na swego przeciwnika.
— Proszę się rozejść! Rozejść się! — zawołał sędzia.
Monthomeri wypadł z objęć Mistrza i w tej chwili dostał pięścią w ucho. Starcie stanowczo nie przemawiało za nim. Stronnicy Mistrza wyli z radości.
— Gentlemani! — zawołał Steplton. — Ja nie życzę sobie tego krzyku! Jestem przyzwyczajony do prowadzenia walki w przyzwoitych klubach, ale nie w menażerji. A
Ten mały człowieczek w cylindrze na bakier panował nad wszystkimi. Był podobny do nauczyciela, strofującego chłopców. Nikt nie odważał się spojrzeć mu prosto w oczy.
Mistrz siadł na swojem miejscu. Podeszła do niego Anastazja i pocałowała go.
— Porządna dziewczyna! — zakrzyknięto w tłumie.
— Pocałuj go jeszcze raz!
Rozległy się śmiechy. Mistrz zagniewany uderzył swoją kochankę rękawicą po twarzy.
Monthomeri czuł zmęczenie i ból, ale męstwo