Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/19

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

W ten to sposób nawiązały się stosunki Edwarda Bellinghama z Abercrombie Smithem. Coprawda ten ostatni nie miał zamiaru znajomości tej posuwać zbyt daleko. Natomiast Bellingham zdawał się poszukiwać towarzystwa swego sąsiada i zachowywał się wobec niego w sposób tak uprzedzający, czasem wprost natrętny, że Smith nie stając się niegrzecznym, musiał jednakowoż reagować na nie wyraźnym chłodem.
Bellingham dwukrotnie przychodził dziękować Smithowi za jego pomoc przy owym nocnym wypadku. A potem niejednokrotnie ofiarowywał mu książki, pisma i starał się wyrządzać te wszelkie drobne usługi, jakie jeden nieżonaty sąsiad może zaofiarować drugiemu sąsiadującemu z nim samotnikowi. Smith przekonał się wkrótce, że Bellingham jest człowiekiem, który dużo czytał, że umysł posiada rozległy i niezwykłą pamięć.
Zachowanie jego było tak łagodne i uprzejme, że po pewnym czasie można było zapomnieć o wrażeniu odpychającem, powodowanem przez powierzchowny jego wygląd.
Dla człowieka przemęczonego pracą mógł on być towarzyszem bardzo zajmującym, toteż wkrótce Smith, zapominając o dawnej swojej antypatji i uprzedzeniach zaczął mile przyjmować wizyty sąsiada i nawet mu je oddawał.
Uderzyło go to, że sąsiad jego choć niewątpliwie obdarzony wielką inteligencją zdawał się mieć w swoim umyśle jakieś ziarenko obłąkania.
Niekiedy Bellingham zaczynał mówić tonem podniosłym, emfatycznym, prawie władczym, kontrastującym wybitnie z prostotą jego życia.
— To cudowna przecież rzecz, wykrzykiwał, jeżeli się czuje, że można rozkazywać potęgom złym i dobrym — aniołowi miłosierdzia i demonowi zemsty.