Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/23

Ta strona została uwierzytelniona.
V.

To zdarzenie pozostawiło niemiłe wspomnienie w umyśle młodego medyka. Bellingham skłamał i to skłamał tak niezręcznie, że łatwo się było domyśleć jakichś bardzo poważnych pobudek, skłaniających go do ukrywania prawdy.
Smith wiedział dobrze, że jego sąsiad niema żadnego psa. Zdawał sobie również sprawę z tego, że kroki zasłyszane na schodach nie były stąpaniem zwierzęcia. Ale jeżeli to nie był pies, to któż to był? Wszakże Styles stwierdził już, że po pokoju Bellinghama w czasie jego nieobecności ktoś chodzi.
Czyżby to miała być kobieta?
Smith skłonnym był do takiego przypuszczenia. Gdyby to okazało się prawdą, wówczas Bellinghamowi wykrycie jego tajemnicy przez władze uniwersyteckie groziło wydaleniem. Tą trwogą można było wytłumaczyć jego zdenerwowanie i kłamstwa.
A jednak wydawało się wprost nieprawdopodobne, aby student mógł dłuższy czas ukrywać kobietę w swym pokoju. Wszak toby musiało wyjść zaraz na jaw. Jakiekolwiek były pobudki postępowania Bellinghama, w każdym razie tkwiło w nich coś niemiłego. Smith powróciwszy do swych książek, postanowił udaremnić wszelkie usiłowania dalszego poufałego współżycia ze strony kompromitującego choć złotoustego sąsiada. Nie danem mu jednak było pracować spokojnie tego wieczoru.
Zaledwie zagłębił się w pracy, gdy dały się słyszeć ciężkie, pośpieszne kroki i przeskakiwanie trzech schodów naraz.
Hastie w flanelowem ubraniu wpadł jak burza do pokoju.
— Jeszcze przy pracy, zawołał on, rzucając się w głąb fotelu — co za „kujon“ z ciebie! Zdaje mi się, że gdyby nawet trzęsienie ziemi zburzyło Oxford, to ty najspokojniej, pośród gruzów, praco-