Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/24

Ta strona została uwierzytelniona.

wałbyś dalej, nie podnosząc nosa z nad twoich książek. Nie chcę cię też długo nudzić, puszczę sobie kilka razy dymek i uciekam.
— Cóż słychać nowego? — zapytał Smith.
— Nic wielkiego, tylko ta historja z Nortonem? Czyś co słyszał o tem?
— Co się stało?
— Dokonano na niego napadu.
— Napadu?
— Tak jest, w chwili, gdy skręcał na High-Street.
— Ale któż?...
— Oto właśnie pytanie, w tem tkwi cała tajemnica. Norton przysięga, że to nie była istota ludzka, a sądząc ze śladów, jakie pozostały mu na szyji gotów jestem podzielać jego zdanie.
— Więc cóż to takiego? Czy mamy wierzyć w duchy? — Abercrombie Smith pogardliwym uśmiechem wyraził swój sceptycyzm naukowy.
— Ależ nie. Ani ja, ani Norton nie myślimy o żadnych duchach. Nie wykluczoną jest jednakowoż rzeczą, że z jakiejś menażerji uciekła w ostatnim czasie wielka małpa i że to zwierzę błądzi po okolicy. Norton przechodzi codziennie przez tę ulicę i prawie zawsze o tej samej godzinie. W tem miejscu znajduje się wielkie drzewo. Norton miał wrażenie, że owa tajemnicza istota spadła na niego z drzewa. Jakkolwiek rzecz się miała, był już na pół uduszony przez dwoje ramion, tak silnych i tak cienkich, jak dwa pręty stalowe. Nie widział nie, oprócz tych dwojga ramion ściskających gwałtownie jego szyję. Tracąc głowę zawył, wówczas na pomoc pospieszyło mu dwóch przechodniów. To „coś“ przeskoczyło przez mur, jak kot. Nie mógł dokładnie rozróżnić co to takiego. Norton doznał silnego wstrząśnienia, mogę cię zapewnić.
— Rzeczywiście dziwna historja z tym tajemniczym dusicielem, zauważył Smith.
— Dusiciel ten miał długie pazury i przeskoczył przez mur jak kot. Ale a propos, twój sąsiad ucie-