Strona:PL Doyle - Mumia zmartwychwstała.pdf/26

Ta strona została uwierzytelniona.

powód, gdyby nawet nie było innego, abym go o ile możności unikał w przyszłości.

VI.

Przez następnych dziesięć dni medyk zagłębił się tak dokładnie w swej pracy, że nie widział ani słyszał nic o dwóch swoich sąsiadach, mieszkających na niższym piętrze.
Jednakowoż pewnego popołudnia, gdy schodził ze schodów w chwili kiedy mijał drzwi mieszkania Bellinghama, drzwi te otwarły się i ukazał się w nich Monkhouse Lee. Oczy młodzieńca błyszczały gniewem, irytacja wzdymała jego policzki o oliwkowej cerze. Bellingham szedł tuż za nim. Jego tłusta, nalana twarz drżała jakąś złą namiętnością.
— Głupi jesteś — zasyczał — pożałujesz tego.
— Być może — wykrzyknął tamten — proszę jednak sobie zapamiętać to, co powiedziałem: skończone raz nazawsze, nie chcę więcej o tem słyszeć.
— Przyrzekłeś jednakowoż...
— I dotrzymam obietnicy. Nikomu nie powiem, ale wolałbym, moją małą Ewę widzieć w grobie. Skończone raz nazawsze. Moja siostra zrobi tak, jak jej polecę. Nie chcemy pana więcej widzieć i znać!...
Smith mimowoli musiał wysłuchać tej gwałtownej wymiany słów, przyspieszył jednakowoż kroku, nie chcąc się wdzierać w czyjeś tajemnice, a tem mniej brać udziału w kłótni.
Pomiędzy tymi dwoma ludźmi, którzy dotychczas żyli ze sobą tak dobrze, przyszło snać do poważnego konfliktu i najwidoczniej Lee postanowił zerwać małżeńskie projekty swojej siostry. Smith przypomniał sobie porównanie Hastiego o małżeństwie ropuchy z gołębiem.
To też uczuł pewne zadowolenie z takiego obrotu rzeczy. Stwierdził też, że twarz Bellinghama nie była wcale sympatyczną w chwili, gdy opanował